Ciało
- Anna Matuszkiewicz
- 6 lis
- 2 minut(y) czytania
Kiedy ciało mówi „nie”…
W XXI wieku, pomimo nieskończonej liczby kuracji, terapii i wynalazków medycznych, znormalizowaliśmy życie w bólu.
Niemal każdy skarży się na dolegliwości – tu coś ciągnie, tam kłuje, gdzieś indziej rwie.
Ludzie doprowadzeni do granic swojej wytrzymałości zajadają się pigułkami, tabletkami, zapijają, narkotyzują – wszystko po to, by nie czuć.
Czy to jest zdrowe?
Oczywiście, że nie.
Czy to jest naturalne?
Również nie.
A jednak stało się to tak powszechne, że jeśli nic cię nie boli, jeśli twoje ciało nie wysyła sygnałów cierpienia, uchodzisz za kogoś dziwnego, a niekiedy wręcz za osobę, której nikt nie wierzy.
Kiedy ciało mówi „nie”, a Ty go nie słuchasz, zaczyna eskalować swoje komunikaty. Woła coraz głośniej i dobitniej, dobija się do twojej świadomości, by przekazać, że coś jest nie tak.
Na początku mogą to być subtelne ćmienia w barkach, lekkie pieczenie żołądka czy skurcze jelit. Jeśli jednak je zignorujesz, z czasem przerodzą się w ostry ból. Ciało nie ma innych narzędzi – może tylko zwiększać intensywność swojego wołania, aż wreszcie zostanie usłyszane.
Wielu ludzi słyszy swoje ciało dopiero wtedy, gdy zapada terminalna diagnoza – rak, zawał, wylew, złamanie. Tymczasem ciało od lat wysyłało subtelne sygnały, że jest przeciążone, że żyjesz zbyt szybko, zbyt intensywnie, że nie daje już rady funkcjonować w danym powietrzu, świetle, towarzystwie czy napięciu.
Wczesne rozpoznawanie napięcia w ciele to gwarancja, że nie będzie potrzeby leczenia poważnych chorób. To najprostsza forma prewencji. Tymczasem tak bardzo znormalizowaliśmy napięcie i ból, że stworzyliśmy chore społeczeństwa. A w nim miliony wyszukanych terapii chorego już ciała.
Odwróciliśmy się od czucia, od subtelnych sygnałów, które wysyła ciało. Wielu z nas wpadło w stan zamrożenia, tracąc kontakt z tym, co najbliższe i najprawdziwsze – ze świątynią własnej Duszy, z tym materialnym, ziemskim aspektem siebie, bez którego nie istniejemy.
Dlatego tak ważne jest, by w tym czasie wracać do czucia swojego ciała. Nawiązać z nim dialog, dotykać go, masować, głaskać, czasem rozpieszczać. Uczyć się na nowo słuchać i słyszeć komunikaty, dzięki którym ciało prowadzi cię bezbłędnie przez życie – wskazując, gdzie jest twoje miejsce, a skąd należy odejść.
Prymat intelektu, planów i pomysłów na siebie, na karierę, na życie rodzinne, na „idealne” szczęście, budowanych na masowych wzorcach i cudzych pragnieniach, sprawia, że nieustannie pakujemy się w kłopoty. Jedziemy na wakacje, po których jesteśmy zmęczeni. Spotykamy się z ludźmi, których nawet nie lubimy. Przyjaźnimy się z tymi, z którymi łączą nas jedynie interesy. A w rodzinie często nie znajdujemy ciepła i bliskości, których tak bardzo potrzebujemy.
Wyjście z pułapki intelektu i pozwolenie, by to serce – potężniejsze od mózgu pod względem swojej energii – nadawało ton życiu, to jedyna droga, by odzyskać równowagę. Wsłuchanie się w ciało, które zawsze wie, gdzie jest twoje dobre miejsce, to powrót do zdrowego rozsądku i wewnętrznej harmonii.
Pokazuję tę drogę w Strefa Bycia - Twoja przestrzeń rozwoju.
Zapraszam.





Komentarze