Oduczanie się
- Kamil Andrzej Mross
- 23 paź
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 26 paź
Zanim zaczniemy naprawdę „wiedzieć”, musimy zobaczyć, jak bardzo jesteśmy uwarunkowani.
Jak nasze przekonania, tożsamości i sposoby rozumienia świata nie są prawdą - lecz nawykiem.
Sposobem, w jaki umysł chroni się przed bólem, bezgranicznością i konfrontacją z faktem nie istnienia oddzielnego „ja”.
Oduczanie się to nie bunt przeciwko wiedzy.
To cicha zgoda na to, by warstwy przywiązania, potrzeby pewności i pozornej kontroli zaczęły się rozluźniać.
To nie jest proces dodawania nowych idei, lecz rozpuszczania starych.
W terapii to na przykład moment, gdy zaczynasz widzieć, że Twoje trudne reakcje nie są wrogami, a dzięki czułej obecności dorosłego JA, odpowiedzialne za dane zachowanie części, mogą puścić przymus reagowania.
Albo gdy zdajesz sobie sprawę, że nie musisz już udowadniać swojej wartości - bo nie jesteś nią ograniczony.
W duchowości to chwila, gdy wszystko, co wiesz o „Bogu”, „Oświeceniu”, „JA” zaczyna się rozpływać w czymś większym.
W przestrzeni, która nie potrzebuje nazwy.
Oduczanie się to praktyka powrotu do bezpośredniego doświadczenia.
Do tego, co jest zanim nazwiesz, zanim zrozumiesz, zanim ocenisz.
To powrót do patrzenia oczami dziecka - świeżymi, nieobciążonymi koncepcjami.
To powrót do prostoty, w której świat nie jest „czymś”, tylko „Tym”.
Jak mówił Laozi:
„Dążąc do wiedzy - każdego dnia coś dodajesz.
Dążąc do Tao - każdego dnia coś ujmujesz.
Ujmuj i ujmuj, aż dojdziesz do niedziałania.
W niedziałaniu nie ma nic, czego by nie uczyniono.”
Najwyższa nauka nie polega więc na poznawaniu więcej,
lecz na zdejmowaniu zasłon z tego, co zawsze było oczywiste.
Wtedy mądrością staje się milczenie.
A oduczanie - powrotem do Siebie.
Co z tego, co wiem, jestem gotów puścić - aby poczuć To, czego nie sposób nazwać?
-----------------





Komentarze