Osobiste Wzorce Erotyki
Z pierwszej części tego cyklu wiemy już, że trauma seksualna leżąca u podstawy blokad kobiet (większości naprawdę, choć wielokrotnie na poziomie nieświadomym) ma swoje korzenie w wielu sytuacjach kulturowo i społecznie przyjętych, promowanych przez media i niestety wiele książek, które mają się za mądre w temacie.
Jeśli ominęła cię pierwsza część przeczytaj tutaj: https://www.strefabycia.pl/post/przyjemno%C5%9B%C4%87-orgazm-blisko%C5%9B%C4%87-cz-1
To, że taka narracja wokół seksu występowała w poprzednich pokoleniach nie znaczy, że my musimy to ciągnąć dalej.
Nie musimy.
Możemy poszerzać świadomość, zrozumienie, rozpoznanie tego co krzywdzące i zaprzestać dzisiaj czynienia bólu i krzywdy myślą, mową, uczynkiem lub zaniedbaniem…
Każda kobieta (i mężczyzna oczywiście też, ale ten cykl jest o kobietach z perspektywy kobiety), która nie ma radości z własnej seksualności, czuje napięcie na myśl o wątkach seksualnych ma prawo, a z mojej strony wielkie wołanie, do uzdrowienia tego kawałka w sobie.
Wiem, że kiedy my zrobimy swoją robotę ruszy cały system, cała Ziemia, a z nią Galaktyka…
Ale do brzegu.
Seksuolodzy lubią termin „niedopasowanie lub brak libido” jeśli chodzi o sytuacje, w których jedno chce, a drugie nie. Tymczasem widzę jak mało wiemy o własnych wzorcach erotyki wynikających z naszej wrażliwości energetycznej, sensorycznej, witalnej.
Nie było nam dane odczuć tego jakimi kanałami w erotycznym tańcu lubimy się zbliżać z partnerem. Jaki jest nasz rytm, tempo, jak szybko rośnie podniecenie i co może je powodować. Każdy jest inny, co innego sprawia mu przyjemność, inaczej interpretuje sygnały sensoryczne. Niestety nie było nam dane, by eksplorować tę część nas.
Dlaczego nie odkryliśmy tej podstawowej prawdy o naszej przyjemności i seksualności?
Bo zanim zdążyliśmy to zrobić dostaliśmy program seksu i pożądania jaki utrwalony jest przez wieki, w popkulturze, w massmediach, w kinematografii…
A to dość chory obraz. Bazuje wyłącznie na jedynym (z 5, które opiszę) wzorcu erotycznym – nazywam ten wzorzec „tradycyjnym”. Każdy z wzorców zostanie przeze mnie opisany w kolejnych odsłonach tych artykułów i dotyczy na równi mężczyzn i kobiet.
Dziś więc o tym „tradycyjnym” słów kilka:
Jest to wzorzec erotyki realizowanej wyłącznie lub głównie poprzez podniecenie narządów seksualnych i penetrację lub ich pocieranie w celu osiągnięcia orgazmu – uwolnienia energii poprzez organy seksualne. Napięcie seksualne u tradycjonalistów odczuwane jest głównie „na dole”.
Ten model jest promowany i wciskany ludziom przez kulturę masową, pornografię, która ryje berety głęboko, każe ludziom skupiać się głównie na celu – orgazmie – odcinając ich od możliwości doświadczania tego co po drodze – przyjemności z adoracji, spojrzeń w oczy, delikatnego spotkania dłoni, połączenia się we wspólnym falowaniu…
Tradycjonaliści upatrują w seksie remedium na wszelkie napięcia i za cholerę nie umieją przyjąć, że partner/ka o innym wzorcu erotycznym, w stresie i napięciu, absolutnie traci ochotę na seks. Bo u tradycjonalisty, im większe napięcie w ciele i presja z zewnątrz, tym większa potrzeba rozładowania go właśnie w seksie. Stąd pomysły na „seks na zgodę”, który niektórych kręci, a innych przyprawia o mdłości.
No i teraz – nie byłoby nic złego w tym, że ktoś ma taki wzorzec erotyczny o ile nie neguje innych wzorców i uczy się innych języków miłości. Tymczasem ta forma relacji promowana masowo utwierdza tradycjonalistę, że z nim wszystko git, a to parter/ka musi się leczyć… Co więcej – wielu seksuologów utwierdza w tym ludzi i wiele wspomnianych wyżej poradników dla małżeństw też.
Kłopoty szybko pojawiają się wtedy, kiedy tradycjonalista nie potrafi przejawiać bliskości i miłości inaczej jak przez seks. Nie rozumie, jak można leżeć blisko drugiej osoby i nie dążyć do współżycia, jak można się głaskać, przytulać, miziać, tańczyć nawet ze sobą, ale bez „happy endu”. Co za pomysł, przecież on się podniecił i teraz musi!
Jeśli partnerka tradycjonalisty tradycjonalistką nie jest i dla niej bliskość to na przykład długie głaskanie i patrzenie w oczy (więcej o innych typach już niedługo) pojawiają się poważne nadużycia – bo „on chce, musi, potrzebuje…” więc ona wyszkolona przez masowy przekaz, że powinna też mieć ochotę, być gotowa zawsze jak w filmach porno, „mu daje”.
Widzisz jaki tu jest kłopot?
Z braku pomysłu na inną formę zbliżenia ona oddala się i zamraża (lub raz w tygodniu rozkłada nogi), a on naciska, żąda, wymaga, sugeruje, oczekuje… Ona w poczuciu winy, on w przekonaniu, że jej libido wyschło. Oddalają się od siebie na tyle, że gasną wszelkie akty bliskości, a frustracja często zabiera ich w awantury i dramat.
Niezależnie czy „zamrożone” czy „dające” kobiety często popadają w różne schorzenia i boleści ciała – w szpitalach sugeruje im się stwardnienie rozsiane, tężyczkę, neuroboreliozę, stany zapalne układu nerwowego, atrofię mięśni… Totalna biologia wskazuje również raki piersi, narządów rodnych, przewlekłe zapalenia pęcherza, pochwy i wiele innych schorzeń jako wynikające z seksualnego konfliktu… Leczy się je farmakologią rozchwiewając całe zdrowie i doprowadzając do przekonania, że już się do niczego nie nadają. Kiedy trafiają do mnie takie kobiety tematu seksualności nie dotykamy od razu. Jest on ogromnie wstydliwy, zakopany głęboko albo uznawany, że tak jest u wszystkich…
Zauważam również, że w dzisiejszych czasach zakleszczonych szczęk i bioder oraz niezwykłego przebodźcowania naszych systemów nerwowych, wielu ludzi (mężczyzn i kobiet) z nieharmonijnym funkcjonowaniem energetyki i nagromadzeniem niewyobrażalnych ilości wewnętrznego ognia nauczyło się rozładowywać go właśnie przez seks. Czy to konflikt w pracy, korek na ulicy, ciśnienie na deadline, brak kasy, pęd do niej, przegraną ulubionej drużyny… ogień w ciele narasta i człowieka nosi. Jedyne co taki człowiek umie to „spuścić ciśnienie” dołem.
Pomijam tu wątki energetyczne, bo są zbyt kolosalne, aby je tu umieszczać w krótkim tekście…
Zanim wiec poklepiesz się po ramieniu i uznasz się za tradycjonalistę sprawdź, jak się mają Twoje biodra – czy są elastyczne, giętkie, otwarte i czy umiesz już zarządzać wewnętrznym ogniem w trzeciej czakrze. Bo jeśli nie to możesz, póki co, o sobie powiedzieć, że wytrenowałeś się na „tradycjonalistę”, ale nic o sobie nie wiesz… Więc zanim posądzisz partnerkę o spadek libido, oziębłość, choroby wszelkie lub po prostu niechęć do „bliskości” poczekaj na kolejny odcinek tego cyklu.
Wdech
Wydech
Sat Nam
Comments